niedziela, 23 lutego 2014

"Sekretna hawajska metoda przebaczania i akceptacji" Wojciech Filaber

Każdy w nas ma w sobie magiczną moc, za pomocą której może dokonać czarów. Nie chodzi tutaj o wyciąganie królika z cylindra, ale o działanie na najcenniejszą rzecz jaką posiadamy - nasz umysł. Pewnie słyszeliście już nie raz, że jest on jak gąbka, czy też ogród, w którym zbieramy, to co siejemy. W szarej codzienności ciężko jest zbierać same dobre myśli i naturalną koleją rzeczy jest gromadzenie żalów, pretensji i kolekcjonowanie złych wspomnień.

"Każdy odpowiedzialny jest za myśli i przekonania, które sam wytwarza w swoim umyśle i za wszelki nieład, który w nim przechowuje. W celu pozostania przy źródle i odrzucenia nieświadomych treści, powinno się oczyszczać własne wnętrze, aby pozostać w łączności z własnym źródłem bycia. Wszelkie wspomnienia, przekonania i negatywne uczucia, które umysł wykreował w stosunku do innych ludzi, mogą również przyczynić się do powstania wewnętrznego konfliktu."

Tajemnicza nazwa Ho' oponopono w przetłumaczeniu na polski brzmi trochę przystępniej i oznacza "mentalne oczyszczanie". Rytuał ów opiera się na przekonaniu, że poprzez uwolnienie własnego wnętrza od nabytych percepcji jesteśmy w stanie wpłynąć na zewnętrzne czynniki życiowe. Nadrzędnym celem tej metody jest uwolnienie się od lęków i oczyszczenie umysłu z niekorzystnych nawyków, schematów myślenia i sposobów postrzegania. Poza doświadczeniami życiowymi, brany jest pod uwagę także dług karmiczny, od którego możemy się uwolnić. A wszystko to poprzez stworzenie stanu "Zero" w naszym wnętrzu. Ów stan osiągamy, gdy jesteśmy wolni od negatywnych wspomnień i wszelkich ograniczeń. Osobiście uważam, że dla osoby prowadzącej normalne życie (to znaczy nie mogącej oderwać się od rzeczywistości poprzez całodzienne medytowanie, modlitwę czy inną formę pracy nad sobą i z sobą), taki stan może być trudny do osiągnięcia poprzez blokady wytworzone z racji wychowania w rodzinie i społeczeństwie, oraz towarzyszący nam codzienny stres. Natomiast autor przekonuje nas, że ów stan jest do zdobycia poprzez powtarzanie prostej mantry. Dacie się przekonać? Myślę, że warto spróbować, zważając na fakt, iż Pan Wojciech stosuje tę metodę osobiście, a kulturę hawajską zagłębia od 2004 roku, kiedy to pierwszy raz odwiedził Hawaje. Autor ukończył studia z dziedziny psychologi.

Dużym plusem tego poradnika jest prosty, nie nużący język, pozbawiony wyszukanego słownictwa. A minus jest następujący: niczego nowego się nie dowiedziałam, sekretna metoda jest jak każda inna stosowana w psychologii: uwolnij umysł, powtarzaj to samo, aż uwierzysz, myśl pozytywnie i będziesz szczęśliwy. Niemniej karmię czasem owymi przekazami swój umysł, mając w nadziei, że mimo braku wewnętrznych przekonań dobre rady pozostaną w mojej podświadomości.

3/6

Serdecznie dziękuję autorowi za egzemplarz książki!

Sekretna hawajska metoda przebaczania i akceptacji. Huna i Ho’oponopono [Wojciech Filaber]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

niedziela, 16 lutego 2014

"Zaklinacz czasu" Mitch Albom

Książkę stanowią trzy odrębne opowieści, łączące się ze sobą tematycznie. Jedna to historia starożytnych czasów, tych gdy ludzie nie mieli zegarków i kalendarzy. Wyobrażacie to sobie? Jestem zakręconą osobą, nigdy nie wiem, który dziś jest, czasem nawet mam wątpliwości co do miesiąca, ale życie bez zegarka to jakiś koszmar. Rano budzi mnie dźwięk, jajko gotuję 5 minut wsadzone do wrzątku, makijaż zajmuje mi kwadrans, pracuję pięć godzin, śpię 3, albo 8 itd. Jak można nie odliczać, nie wiedzieć, nie planować. A kiedyś mogli! Aż w końcu ktoś zaczął kombinować, obserwować fazy księżyca, wbijać w ziemię patyki, liczyć krople. Do czego go to doprowadziło?

Dwie opowiastki są zapisane w czasach współczesnych. Sarah to zakompleksiona nastolatka. Bardzo mądra, trochę za gruba, nie wierząca w siebie, za to pragnąca miłości, akceptacji i czułości. Poznajemy ją w momencie przygotowań do randki, gdy czas płynie za szybko podczas kolejnych zmian ubrań, suszenia spodni i wykonywania makijażu. Znacie te podniecenie, szykowanie się, myślenie, wyobrażanie, oczekiwanie i napięcie? Znacie też to rozczarowanie, gdy okazuje się, że nic z tego, i ten ból, gdy wiemy, że dla kogoś jesteśmy nikim. Gdy leżysz na łóżku zatopiona w smutku i rozpaczy to każda minuta wlecze się niemiłosiernie, żeby jeszcze mocniej uświadomić marność istnienia.

Z kolei Victor lubi swoje bogate, miłe życie. Dla niego wiadomość o śmiertelnej chorobie to cios powodujący poczucie niedowierzania, bezsilności i wściekłości. Ale ten bogaty mężczyzna wie, że nie ma problemu, którego nie da się rozwiązać i wpada na szalony pomysł. Tylko, że zapomina o konsekwencjach, jakie jego czyn może wywołać.

Na pewno macie wrażenie, że czas płynie za szybko gdy robicie coś fajnego i wlecze się, gdy cierpicie i czekacie. Pewnie często myślicie: dlaczego teraz?! Autor odpowiada:

Nigdy nie jest za późno ani za wcześnie. Jest dokładnie wtedy, kiedy trzeba.

A resztę doczytajcie. Bardzo fajna opowiastka skłaniająca do refleksji. 5/6

Zaklinacz czasu [Mitch Albom]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

środa, 12 lutego 2014

"Położna. 3550 cudów narodzin." Jeannette Kalyta

Tytuł zaczyna się od słowa położna. Na okładce nazwa tego pięknego zawodu jest napisana dużymi, czerwonymi literami. To położna pomaga w porodzie i wita dziecko na świecie, uczestnicząc w tym zwykłym, niezwykłym cudzie. A Jeannette sama jest cudem. Ta urodziwa kobieta jest silna, uparta i otwarta na życie. Z jednej strony rzetelność i zdrowy rozsądek, z drugiej wiara w to, co niewidoczne, intuicja, medytacje, anioły i dobra energia. Jestem pod dużym wrażeniem tej niesamowitej kobiety.

A potem 3550 cudów. Liczba robi wrażenie, nie? Trochę obawiałam się szczegółowych opisów rozwarć na ileś palców, rozerwanego krocza, zakrwawionej podłogi i innych uroków porodu. Autorka opisuje porody z wyczuciem smaku, prawdziwie, ale nie nachalnie. Przedstawia różnych rodziców, o odmiennej osobowości, kulturze i przekonaniach. Spotkamy ludzi miłych, nieprzyjemnych, religijnych, nieśmiałych, odważnych, gadatliwych, małomównych. Kobiety rodzące w domu, w szpitalu, na łóżku, w wodzie, na podłodze. Krzyczące, milczące, mówiące, śmiejące się, wyzwolone seksualnie i z zahamowaniami. Dzieci przychodząca na świat spokojnie i bez problemu, ale też te, którym towarzyszą różne komplikacje. Historie smutne, wesołe, optymistyczne, niepokojące. Prawdziwe.

Poza autobiografią najsłynniejszej polskiej położnej i historiami narodzin książka przedstawia reformę polskiego położnictwa. Wiem, że nie tylko Jeannette widzi w rodzącej równą sobie kobietę i cieszy mnie fakt, że polska ochrona zdrowia jest coraz bardziej zorientowana na pacjenta, ale w książce możemy przeczytać, że nie zawsze tak było. Nie każda pielęgniarka, położna i lekarz chce zmian, nawet, jeśli one są korzystne i dobre. Gdy nasz bohaterka umieściła dziecko na brzuchu położnicy, nie spotkała się z przychylnością, wręcz przeciwnie... Miło by było, gdy książkę przeczytały polskie, pracujące położne... Osobiście mam dobre doświadczenia, ale rodziłam przez cesarskie cięcie, więc nie wiem jak byłoby to podczas porodu siłami natury.

Ta pełna dobrych emocji książka napisana jest prostym, spójnym i przystępnym językiem, ale treść nie jest nudna i monotematyczna. Poza porodami i pracą, spotkamy się z opisami trudów życia codziennego. Przesłanie jest proste - chcieć to móc.

Dodałabym tylko chociaż parę fotografii Jeannette, takich jak ta na okładce. Śliczna kobieta z uroczym bobaskiem to piękny widok, którego nigdy mi dość.

Położna. 3550 cudów narodzin [Jeannette Kalyta]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE
5,5/6

poniedziałek, 10 lutego 2014

Ciasto marchewkowe


Składniki:


2 szklanki mąki
1 szklanka cukru
3 jaja
pół szklanki oleju
łyżeczka proszku do pieczenia
opakowaniu cukru waniliowego
3 starte marchewki
pół szklanki soku owocowego
łyżeczka przyprawy do piernika 
pół łyżeczki soli


Żółtka oddzielamy od białek. Do żółtek dodajemy cukier i olej. 
Miksujemy stopniowo dodając mąkę z proszkiem do pieczenia i przyprawą. 
Jeśli mamy w domu jeszcze kogoś do wykorzystania to dajemy mikser,
a sami smarujemy formę tłuszczem i posypujemy bułką tartą. 


Jeśli ciasto wychodzi za gęste i ciężko się je miksuje to można dodać trochę soku, 
ale nie za dużo, bo jeszcze będą białka!
(świetny jest ananasowy z puszki z owocami, ale sprawdzi się każdy inny owocowy). 

Dodajemy startą marchewkę i mieszamy łyżką
(ja posypuję marchew kurkumą, która jest niewyczuwalna, a nadaje fajny kolor i działa antynowotworowo)
W osobnym naczyniu ubijamy białka z solą na sztywno, po czym dodajemy je do cista i mieszamy. 

My robimy ciasto w dwóch wersjach, tak jak wyżej,
albo z dodatkiem kakao i orzechów (dwie garści pokrojonych, włoskich sypiemy na górę) 

Pieczemy 45 minut w temperaturze 180 stopni. 


czwartek, 6 lutego 2014

"Wszystko na słowa" Asia Press

Nie wiem kim jest, skąd jest i jak wygląda. Wiemy, że umiera. Kolejne osoby mówią o niej, dodając fakty o jej ubiorze, cienkich włosach, chudej sylwetce w rurkach i szpilkach. Przede wszystkim jednak mówią, że umiera, niektórzy ze zdziwieniem, inni obojętnie, ktoś tam się przejmuje, większość umywa ręce. Bezimienni, jednak domyślamy się kim są: mniejsza to córka, główny to mąż, fachowiec jest lekarzem, bliska najlepszą przyjaciółką, stara matką. Od nich właśnie uzyskujemy obraz kobiety eleganckiej i zadbanej, idealnej pani domu, mądrej i sympatycznej, matki miłej córki i żony niekochanej przez męża. Bardzo przypadły mi do gustu te monologi poszczególnych osób, ukazujące ich odrębność, osobowość i sposób postępowania. Autorka pisze wspaniale. Prosto, bez zbytecznych metafor, pierdół słowotwórczych, a jednak z szeroką gamą słownictwa i uczuć. Różnych. Bo to nie jest bajka o miłości. To bajka o bólu i umieraniu.


Wszystko na słowa [Asia Press]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

W drugiej części dowiadujemy się, że umierającą kobietą jest Jane. Jane, która nie je, nie pije, tylko czeka umierając. Z miłości? A może to brutalność życia, przerażająca rutynowa codzienność? A może czytelnik powinien zdecydować dlaczego ładna kobieta, nie obarczona żadnymi życiwymi traumami zdecydowała, że już nie chce żyć.

Jest jeszcze Ro. Mężczyzna z akcji internetowej, z maila, a gadu. Ten, któremu ona powierza siebie. Opowiada mu o banałach dnia codziennego, o smutkach i radościach, o tym co chciałaby, aby zrobił jej w łóżku. Rodzi się między nimi intymność, przywiązanie i miłość. Temat stary jak świat, odkąd zaistniał w nim internet. Czy można zakochać się tylko ze sobą rozmawiając, tylko widząc swoje zdjęcia, tylko pisząc? Czy to miłość, czy ułuda? Czy fakt, że ona myśli tylko o nim, żyje patrząc na świat jego oczyma, śpi z jego perfumami na nadgarstku, opowiada mu o każdym szczególe swojego życia nic nie znaczy? Znaczy.

Autorka bawi się słowami w sposób zamierzony i przemyślany. Porusza czytelnika, pyta "a ty, co byś zrobiła?" Co uczyniłabym jako córka, matka, przyjaciółka Jane? I jako ona sama. Bardzo przeżyłam tę książkę. Nie uroniłam ani jednej łzy, ale przeżywałam, myślałam i umierałam.


"Wiesz, umierać można na wiele sposobów i do skutku. Można
też umierać dla siebie, dla innych, nawet za innych. Ten tekst jest
wieloznaczny, o to przecież chodzi, niech słowo podąża za sceną.
Muszą być niedopowiedzenia, niejasności, aby horyzont interpretacyjny
był szerszy. Może warto dopytywać, co jeszcze – poza tym,
co już wiemy – bohaterowie chcieli nam przekazać? A czego nam
nie powiedzieli? I dlaczego? Słowo jest ważniejsze niż pobieżny,
wpisany w niego, sens. Oni żyją w swoich słowach, dla tych słów,
między słowami. Mają alfabet, kody, szyfry…" 

Dziękuję autorce za bezpłatny egzemplarz
i Marcie za przekazanie!

5/6

niedziela, 2 lutego 2014

"Siostra" Rosamund Lupton

Beatrice dowiaduje się o zaginięciu młodszej siostry. Składa zeznania i robi wszystko, bo odnaleźć Tess. Dziewczyna wkrótce zostaje odnaleziona. Martwa. Okazuje się, że urodziła martwe dziecko. Beatrice wiedziała o ciąży, a nie o porodzie. Jej zdumiona i zrozpaczona. Ale też zdeterminowana i uparta. Kiedy wszystko wskazuje na to, że młoda kobieta w depresji popołogowej, zrozpaczona ze względu na śmierć dziecka popełniła samobójstwo, tylko jej starsza siostra temu nie wierzy. Wie jak bardzo Tess kochała życie. Ona była artystką, optymistką, szaloną istotą, która nie przejmowała się błahostkami i czerpała z życia ile się da. Jej obrazy pełna barw i uczuć były tego dowodem. Jej młodsza siostra nie mogła się zabić. Beatrice uważa, że została zamordowana. Początek obiecujący, do połowy ciekawi, jednak potem zwyczajnie się wlecze. Zaskoczeń i ekscytacji brak, w połowie można zorientować się, jakie będzie zakończenie. Obietnica na okładce mówiąca o mroczności i wzruszeniach też połowiczna. Wzruszyć się można, mroku tutaj trzeba szukać ze świecą.

Siostra [Rosamund Lupton]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Podobają mi się bohaterowie z Beatrice na czele. Są mocno określeni, autentyczni, odrębni i przekonujący. Policjant, lekarz, sekretarka, matka i przyjaciele sióstr, każdy jest inny, każdy ma swoją osobowość, każdy jest ciekawy. W powieści odnajdujemy polski wątek w postaci prostej Kasi, ciężarnej przyjaciółki Tess. Niestety, jak to wśród zagranicznej literatury bywa Kasia jest naiwną, dziewczyną do bicia, w mini i szpilkach, chociaż ogólny wydźwięk tej bohaterki jest pozytywny. Dobra, naiwna, miła dziewczyna.

Ta książka to taka trochę straszna obyczajówka, będąca zapisem siostrzanej miłości i smutku po stracie ukochanej osoby. Thrillerem bym tego nie nazwała, nie mniej czyta się przyjemnie, ze względu na lekki język i ciekawą narrację, stanowiącą jakoby list do zmarłej siostry. Bardzo ciekawe zakończenie. Mordercę obstawiałam, ale nie widziałam, że prawnik... Tego wam powiedzieć nie mogę :)

4/6