
Opowieść wciąga, czytasz i chcesz poznać Adama, chcesz widzieć czy na pewno został niesłusznie oskarżony, czy może jest zabójcą, ale niestety brakuje chociażby minimalnego napięcia, bo wiesz, że on jest niewinny. Wiesz też, że Joanna się w nim zakochuje i spodziewasz się, kto zabił jego siostrę. Przerzucasz parę stron i nagle, jak w tanim romansie Aśka doznaje oświecenia. Wyznaje Adamowi, że się zakochała, idą do łóżka, w góry i na narty. Po czym książkowo, schematycznie, przewidywalnie w gazecie pojawia się artykuł a Adamie, co prawda bez nazwiska, ale tak napisany, że wszyscy sąsiedzi mogą się domyśleć kto jest jego bohaterem. Adam się obraża, Asia orientuje się o możliwości zadzwonienia po paru tygodniach, on nie odbiera, ona go szuka i w końcu megawielki happy end. Litości!
Do momentu nagłego, uczuciowego objawienia byłam powieścią zachwycona, potem już czekałam na wiadome zakończenie, dlatego ciężko mi jednoznacznie ocenić książkę. Jak na miłosną historię dla kobiet - piątka, jak na Nurowską - trója. Gdyby to napisał ktoś inny powiedziałam, że świetna, ale od Pani Marii wymagam wiele, gdyż jest jedną z moich ulubionych autorek. Nie mniej polecam.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz