Dominik Matei na skutek porażenia piorunem traci świadomość i trafia do szpitala. Gdy wydaje się, że nie ma dla niego ratunku mężczyzna zaczyna kontaktować się ze światem. Co więcej okazuje się, że ma ciało człowieka w wieku średnim, a jego umysł jest chłonny jak gąbka. Bohater zmienia miejsce zamieszkania, nazwisko i zapisuje swoje doświadczenia. Ciągle się uczy i poznaje nowych ludzi. Początek niezły, wkręcasz się, czekasz co dalej, ale... następuje smutne rozczarowanie, bo nie dzieje się zbyt wiele. Druga połowa powieści ciągnie się jak mleczna krówka, ale smakuje jak stary cukierek. Jedynie wątek buddyjski dotyczący reinkarnacji zaciekawia, a sam wątek wiecznej młodości, nieśmiertelności, starości bez choroby, czasu cyklicznego rozmywa się. Brakuje emocji, szczegółowych opisów dotyczących postaci i miejsc, tego czegoś co wciąga. Ale może to celowy zabieg, skoro ma być to opowieść o upływającym i zatrzymującym się czasie?
Sama książka jest ładnie wydana, opatrzona zdjęciami z filmu na podstawie książki, który muszę zobaczyć. Osobiście uważam, że aktor grający Dominika nie pasuje do tej roli, ale może się mylę.
Ocena 3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz