Jestem w połowie i mam serdecznie dość Kosińskiego. To na pewno ten sam, o którym czytałam w biografii Dudziak? Dziwny sposób narracji też mnie zbytnio nie pociąga. Może jakoś dobrnę do końca...
Dobrnęłam wczoraj po północy. Tak, Ameryka na pewno nigdy kogoś tak zepsutego nie widziała... Chociaż Kosiński jest tutaj przedstawiony pobieżnie, byle jak bez zagłębienia się w jego osobowość, jakby najważniejsze było to jakim to był egoistą i zboczeńcem. Jedyny cień litości, czy zrozumienia tej dziwnej osoby to niewątpliwa paranoja jakiej doświadczał.
Głowacki snuje opowieść w formie filmu, wielorakich dialogów, przeplata miejsca, czasy i postaci. Różnorodne narracje, nerwowa fabuła zdążająca do końca. A zakończenie jest pozbawione jakiejkolwiek puenty. Nie lubię takiej nowoczesnej prozy i chyba się nie przekonam to twórczości autora.
Poza samym Kosińskim mamy tutaj zarys światka artystycznego z całymi jego brudami. I historię Maszy, która wyjęta z tego rozgardiaszu i ubrana w inną formę mogłaby być ciekawa.
Ocena: 2,5/6
Przeczytałam całą, ale dobrze Cię rozumiem. Masakra jakaś, miałam dosyć wszystkich, których opisał Głowacki i samego Głowackiego również.
OdpowiedzUsuńDałam radę, ale podzielam Twoje zdanie
UsuńKiedyś próbowałam przebrnąć przez którąś z książek Głowackiego, ale bez skutku. Zupełnie mi nie leży jego styl. Myślałam, że to tylko ja jestem takim dziwolągiem, bo zewsząd słyszę peany na jego temat... A tu jednak nie ;) Ufff. Nie będę więc dalej próbować.
OdpowiedzUsuń