niedziela, 14 grudnia 2014

"Huna i Ho'oponopono: Starożytna wiedza współcześnie" Wojciech Filaber

Cały świat to energia. Ja, Ty, nasi bliscy, pies, kot, drzewa i rośliny. Przez każdy żywy organizm przepływa energia. Co więcej, ona zostaje, bez znaczenia czy jest pozytywna, czy negatywna. Nie wiem jak Wy, ale ja czasem wchodząc do jakiegoś pomieszczenia czuję złą energię, albo nie odpowiada mi towarzystwo różnych ludzi, którzy z pozoru są fajni. Pewnie to ci, którzy skumulowali w sobie negatywną energię. Bo ona jest wszędzie i każdy z nas ją posiada. Ta świadomość jest głównym celem Huny – starożytnej, hawajskiej nauki, mówiącej o wewnętrznej energii życia. Metoda ta ma na celu indywidualną pracę nad sobą, która doprowadzi do wyzbycia się negatywnych, zaszłych przyzwyczajeń i nabycia nowego sposobu myślenia. Huna pozwala na odkrycie prawdziwej natury własnego umysłu, nauczenie się odpowiedzialności ze treści naszych myśli, oraz zachęca do korzystania z energii natury. Uczy nas równowagi, poczucia równości i jedności pomiędzy ludźmi i przedmiotami oraz doceniania świata, co docelowo pozwala na dobre samopoczucie i zdrowie. Z metod tych można czerpać bez względu na czas, miejsce i wiek. Nauka ta nie żąda od nas wyzbycia się dotychczasowych wartości, a wręcz nada im znaczenie i umocni. Huna nie jest religią czy doktryną, tylko systemem łączącym psychologię i duchowość.


Z książki dowiemy się także to oznacza hawajskie powitanie Aloha, czym są tajemne nazwy: ike, kala, maika, manawa, mana i pono, oraz dlaczego nasz umysł gromadzi czarne worki i co może z nimi zrobić. Autor wprowadza w świat Huny w sposób umiejętny i prosty. Książka jest napisana przystępnym językiem w sposób klarowny i zrozumiały. Świetna pozycja dla osób rozwijających się, prowadzących dialogi z własnym wnętrzem, szukających swojej duchowej drogi i chcących czerpać, oraz pozostać w pozytywnej energii. Do mnie trafiła. Warto przeczytać! 

czwartek, 13 listopada 2014

"Ja nie mogę być modelką? Dorota Wellman

Nie mogłam się doczekać tej książki. Bardzo lubię Dorotę Wellman z racji jej osobowości, ale też fajnego stylu, który prezentuje w telewizji śniadaniowej.Spodziewałam się więc wydania pełnego porad, humoru i kobiecości. Wiedziałam, że będzie między innymi o modzie, a przecież ta tematyka jakoś specjalnie mnie nie kręci, ale lubię ubrania, kocham torebki i uwielbiam Wellman. A że nosimy taki sam rozmiar byłam pewna, że znajdę coś dla siebie. Znalazłam. Książkę zdobią piękne zdjęcia Pani Doroty w bardzo fajnych stylizacjach. Klasycznie, sportowo, elegancko, rockowo, od wyboru do koloru. Na fotografie zrobione przez Krzysztofa Wellmana  bardzo miło się patrzy, a przedstawione stylizacje mogą być źródłem inspiracji.



Poza stylizacjami autorka oferuje nam trochę siebie pisząc o tym co myśli, lubi i czego nie lubi. Możemy się dowiedzieć gdzie spędza wakacje, jakie lubi zwierzęta i co jest dla niej ważne. Dla mnie, osoby która czytała "Kalendarzyk niemałżeński" i ogólnodostępne wywiady to nic nowego, nic ciekawego. Po raz kolejny dowiedziałam się, że Wellman lubi Grecję, książki, Prokopa i najważniejsza dla niej jest rodzina, oraz wspólne posiłki z tą właśnie rodziną. Może nie wiedziałam tylko o kwiatach. Za mało Wellman w Wellman, spodziewałam się czegoś więcej... 


Dwie strony poświęcone książkom ratują ów autobiograficzny poradnik skierowany do... No właśnie do kogo? Książka ma formę kolorowych pisemek dla nastolatek, ale docelowo jest skierowana do kobiet, obstawiam, że tych młodszych i starszych od autorki, ale na pewno nie mądrzejszych. Czytając ją czułam się jak kretynka. Rozumiem, że miała to być lekka i przyjemna lektura do pooglądania, ale żeby aż tak? Na stronie 77 w rozdziale pt "Niech żyje młodość!" możemy przeczytać, że dziennikarka lubi młode osoby i czerpie z nich ile może, stronę dalej jedno zdanie ze strony poprzedniej jest pogrubione i wytłuszczone, jakby ktoś wcześniej nie doczytał, albo przeoczył, no i czymś te strony wypełnić trzeba. Na str 80 jest zdjęcie autorki z różowym napisem na czarnym tle dotyczącym młodych ludzi, żeby powtórzyć, podkreślić i zaznaczyć tematykę rozdziału. I tak zbudowana jest cała książka. Każdy rozdział ma stronę treści i drugą stronę obrazków z tą samą treścią. Dodatkowo możemy sobie pooglądać torebki, zegarki i ubrania z podpisami: złoto, metal, hot, styl, red, torebka, buty, stylowo, sexy. O rety, to nie dla mnie. 


Poza poradami modowymi są także wskazówki dotyczące życia: 


Na samym końcu czeka nas krój prostej sukienki w rozmiarze 44, którą można samemu uszyć, jak się potrafi i ma maszynę ;) Ale pomysł bardzo fajny. Za to wcześniej mamy kilka stron adresów sklepów i alfabet mody, z którego możemy się dowiedzieć, że "Apaszka to bardzo praktyczny dodatek. Przede wszystkim ozdoba szyi, ale może też stać się bluzką, pareo, czy sukienką [...]" W tym momencie miałam ochotę wyrzucić poradnik za okno. Myślałam, że kupiłam książkę Wellman, a nie jakieś czytadło dla nastolatek. Rozczarowałam się banalną i nijaką treścią. Ja wiem, że to jest książka o modzie, ale bez przesady... Miałam wrażenie, że książka była pisana od tak żeby była, trochę na siłę. Pomysł fajny, ale efekt słaby. 

Ponad to uderzyło mnie promowanie się swoją szczodrością i dobrocią w poniższy sposób. Zdjęcie w stylu jaka jestem słodka i dobra. Z drugiej strony gdyby było tutaj zdjęcie z chorymi dziećmi, każdy mówiłby, że lansuje się na biednych chorowinkach. 




Książka jest przejrzysta, miła i prosta. Będzie świetnym prezentem, dla osób szukających własnego stylu, dla tęższych kobietek, które nie wierzą w siebie, dla wielbicielek mody, zwłaszcza tej size +


Do mnie nie przemówiła, pomimo ogromnej sympatii jaką darzę autorkę. Fajnie pooglądać obrazki ;) 

3/6

piątek, 29 sierpnia 2014

"Pudełko z przepisami" Sandra Lee

Główna bohaterka tej książki to zatroskana matka i zagubiona kobieta. Trochę samotna i wiecznie zapracowana, rozwiedziona, zagubiona i pragnąca zmian. Gdy umiera jej najbliższa przyjaciółka samotność staje się jeszcze bardziej dokuczliwa, ale ciężko chora kobieta zostawiła dla swojej przyjaciółki list, a w zasadzie płytę z filmem. Nagranie zawiera monolog skierowany do Grace z dobrymi radami. Kobieta bierze sobie do serca te słowa. W jej życiu pojawia się dawna miłość, przystojny strażak, były mąż z nową kobietą, oraz tytułowe pudełko z przepisami, w którym można znaleźć także rodzinną tajemnicę. Grace czekają trudne wybory i rozmowy. Musi rozwiać wątpliwości dotyczące córki i ugładzić kontakty z matką. Typowa babska opowiastka o niczym opisana mdłym, nudnym językiem. Da się przeczytać, ale gdybym mogła ponownie wybrać, postawiłabym na coś bardziej wciągającego. Ciekawym wątkiem jest tutaj... papuga. Reszta jak scenariusz z nudnej komedii romantycznej. Mały plus za przepisy, adekwatne do sytuacji opisanych w książce. Duży minus za koszmarną korektę!

Pudełko z przepisami [Sandra Lee]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
3/6

piątek, 11 lipca 2014

"Radość dla początkujących" Erica Bauermeister

Opowieść zaczyna i kończy Kate: zwyciężczyni, która wygrała z chorobą, ale chce jeszcze zmierzyć się ze sobą. Namawia do tego swoje przyjaciółki, którym wynajduje przeróżne zadania. Kate zna je bardzo dobrze i wie czego się obawiają, co budzi w nich lęk i jakie wydarzenia wypłynęły na ich życie.

Zadanie jakie przypadło Caroline wywołało moje oburzenie. Kobieta miała wyrzucić książki swojego byłego męża. Wszystko można wyrzucić, ale nie książki! Na szczęście większość została sprzedana, poza jedną. Tą, która leżała na nocnym stoliku domku na plaży...

Zadanie Darii polega na upieczeniu chleba. Marion ma zrobić tatuaż, Ave wsiąść udział w pewnym maratonie, Hadley uporządkować ogród, a Sara odbyć samotną podróż. Pomysłodawczyni wybiera się na spływ. Błahe pierdółki opisane w babskim czytadle? Nie do końca. Owa zadania mają duże znaczenie dla psychiki tych kobiet, pozwalają zmagać się z problemami, rozwiązać problemy, wyrzucić kamienie leżące na sercu. Książkę czyta się przyjemnie i łatwo. Nie ma tutaj zbędnych metafor, kwiecistego języka i wyrafinowanych słów. Miła i ciepła lekturka na plażę, hamak czy do poduszki, ale nie banalna, bo mówi o życiu. Każda z kobiet ma odrębny charakter i inną sytuację życiową. Łączy je przyjaźń.

Ja wyniosłam z niej klika refleksji, więc chyba nie jest do końca taka lekka i przyjemna. Początkowo byłam znużona, coś w stylu "baby i ich problemy, litości." Ale potem czytałam z coraz większym zainteresowaniem. Najmocniej spodobała mi się historia Ave. Z chęcią sięgnę po inne książki tej autorki.
\
Radość dla początkujących [Erica Bauermeister]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
4/6

środa, 25 czerwca 2014

"Będziesz tam?" Guillaume Musso

Eliot Cooper to uznany chirurg, oddany ojciec i przyjaciel, mężczyzna bogaty, spełniony, ale... brakuje jednej drobnostki, tej w którą chciałabym wierzyć, tej której wielu szuka - miłości. Mężczyzna doświadczył tego uczucia, ale jego jedyna zmarłą. Teraz dzięki tajemniczym pigułkom Eliot może cofnąć się w czasie i chociaż jeden, jedyny raz zobaczyć Ilenę. Udaje mu się to! Wzruszony, szczęśliwy, smutny, spełniony wraca do ówczesnego, dobiegającego końca życia i... orientuje się, że nie wszystko jest takie jak być powinno. Mieszanie w czasie powoduje niewyobrażalne zmiany. Eliot nie ma wyjścia i łyka kolejną pigułkę....

"Powiadają, że wartość życia nie polega na tym, że ono trwa, lecz na tym, w jaki sposób się je przeżyło."

Skoro Musso to miłość, śmierć i czas. Powinno powoli robić się nudno, ale tak nie jest! Taka tematyka sprawia, że powieść czyta się lekko, przyjemnie, ale z oczekiwaniem i napięciem. Tutaj dodatkowo autor rewelacyjnie zaznaczył różnice następujące w ostatnim dwudziestoleciu. Chociażby z tego względu warto do książki zajrzeć. Wyobraźcie sobie, że wasi rodzice przenoszą się w czasie do lat swojej młodości z komórka i kartą płatniczą w kieszeni, czego oczywiście przeszłość jeszcze nie zna. Widzę lekkie nawiązanie do "Dallas 63" Kinga i znanego filmu "Efekt Motyla". Poza kwestią manipulacji czasem mamy do czynienia z ciekawą i wzruszającą historią o miłości, przyjaźni i rodzicielstwie. Polecam!

5/6

niedziela, 8 czerwca 2014

"Piękność" Katie Piper

Znasz historię ślicznej blondynki, którą szalony chłopak oblewa kwasem? Wiesz, że musiała przejść niezliczoną ilość operacji, żeby jako tako wyglądać, ale nie wiesz jaką walkę stoczyła z swoim własnym, wystraszonym ja. Póki nie przeczytasz nie dowiesz się też, że to nie tylko uroda Katie ucierpiała, ale także jej oczy, przełyk, żołądek, a przed wszystkim umysł.
Czytając tę autobiografię tak naprawdę poznajesz dwie osoby: śliczną i pewną siebie dziewczynę dążącą do kariery, oraz zagubioną, zranioną kobietę na skraju szaleństwa i wycieńczenia.
Kiedy Katie spotyka się z Danielem niepokoi ją parę kwestii, ale wszystko tłumaczy jego nieśmiałością i zazdrością. Jak każda młoda kobieta chce być kochana, przytulana i rozumiana. Te potrzeby prowadzą jej do początku koszmaru. Chłopak ją gwałci, bije i grozi. Wystraszona kobieta nie zgłasza sprawy na policję, nie zawiadamia znajomych, tylko zaszywa się w domu i unika kontakt z szaleńcem, nie wiedząc, że to dopiero początek jej koszmaru. Gdy zostaje oblana kwasem zmienia się dla niej wszystko. Zostaje ból, strach i rezygnacja. Na szczęście dzięki bliskim i cudom współczesnej medycyny dziewczyna odzyskuje dawną twarz, chociaż nigdy nie będzie już tym kim była. Katie nie jest autorką książek, toteż można wybaczyć jej niedociągnięcia w tej smutnej opowieści. Trudno ocenić mi jednoznacznie tę książkę. Sam styl pisania jest zaledwie dostateczny, ale przekazane treści zasługują na najwyższą ocenę.

Katie Piper dla Gazety Wyborczej

Fundacja Katie

Dzien Dobry TVN

Przeczytaj zapiski walki, zerknij w lustro i ciesz się z Twojej twarzy, nawet jeśli nie jest idealna...

4/6

środa, 21 maja 2014

"Malinche. Malarka słów." Laura Esquivel

Mała dziewczyna porzucona przez matkę spędza szczęśliwe chwile z babcią. Kobieta pomimo swojej ślepoty widzi więcej i przekazuje wrażliwość i mądrość rosnącemu dziecku. Gdy babka umiera dziewczynka zostaje niewolnicą. Przez lata Malinche przechodzi z rąk do rąk by służyć, aż w końcu trafia pod rządy Hiszpanów. Zostaje niewolnicą i tłumaczką ich przywódcy Hermana Cortesa, który przez Azteków jest uznawany za Boga. Malinche przyjmuje chrzest i nowe imię Marina. Wkrótce zostaje nałożnicą hiszpańskiego wodza. Cortes to człowiek nienasycony, rządny bogactwa i władzy. Rusza na podbój Meksyku nie stroniąc od przemocy i rozlewu krwi. Nie zważa na uczucia młodej kobiety i nawet nowo narodzone dziecko tego nie zmieni. Herman przekazuje swoją tłumaczkę i kochankę innemu mężczyźnie...

Malinche. Malarka słów [Laura Esquivel]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Malinalli to postać historyczna, przez jednych uważana za bohaterkę, przez zdecydowaną większość za zdrajczynię. Osoba kontrowersyjna, którą autorka próbuje opisać nie osądzając. Nie jestem znawczynią historii Meksyku, a myślę, że przed czytaniem warto się zapoznać. Świetna powieść dla miłośników dawnych dziejów, dla reszty ludzkości może być nużąca.

Książka napisana jest prostym, poetyckim językiem upstrzonym ciekawymi metaforami. Narracja i niezwykły magiczny klimat przywodzą na myśl starą bajarkę, opowiadającą legendy przy ognisku. Wspomnienia dziewczyny, podczas których wraca do czasów dzieciństwa i nauk babki są niezwykle ciekawe, pełne ciepła, szczęścia i magi. Można sporo się z nich nauczyć, jednakże niektóre wątki są nużące. Dosadne opisy dotyczące menstruacji i oddawania moczu przez Malinche nie każdemu mogą przypaść do gustu. Jestem zwolenniczką zasady "nic co ludzkie nie jest mi obce", ale naturalistyczne opisy w książce pełnej magii, o tak malowniczym tytule przeszkadzają, wytrącają i odbierają urok.

3/6


wtorek, 20 maja 2014

"Barbra Streisand. Cudowna dziewczyna" William J. Mann

Zwyczajna nastolatka o dość kontrowersyjnym typie urody chce być gwiazdą. Wiele dziewczyn miewa takie marzenia, ale udaje się to nielicznym. Barbara jest osobą upartą, ambitną i zuchwałą. Początki jej kariery to skromne zarobki, rosół gotowany przez matkę i ubrania noszone w wielkich torbach, bo jeszcze niewielka gwiazda nie zawsze miała gdzie spać. Poznajemy ją jako dziewczynę biseksualisty, zakochaną i rozśpiewaną i pełną wiary w cudowną przyszłość. Barbara jest oryginalna nie tylko ze względu na swój długi nos, lubi nosić jeszcze dłuższe paznokcie, dziwne sukienki i fryzury. Wyróżnia się i wyglądem i głosem. Biograf szczegółowo opisuje każdy jej występ, zaczynając od godziny, poprzez tytuł piosenki, kończąc na reakcji publiczności. Dla mnie to słaby punkt tej książki, co parę stron miałam wrażenie, że wystarczyłby dwa zdania, ale zapewne zamiarem Manna było dogłębne ukazanie ścieżki kariery rosnącej gwiazdy. A jej droga zaczyna się w zadymionych nocnych klubach, gdzie śpiewa wzruszając, i bawiąc publiczność. Powoli Barbara zamienia się w Barbrę tworząc mity na temat na swojego pochodzenia, imienia i upodobań. Spełniają się plany artystki i pojawia się jej pierwsza rola na deskach teatru. Poznajemy ludzi, którzy stoją za jej sukcesem, od managerów, poprzez przyjaciół, kończąc na rodzinie i niełatwych relacjach z matką. Wydaje się, że gwiazda z jednej strony jest do rodzicielki bardzo przywiązana, z drugiej nieustannie oczekuje jej aprobaty, pochwały, miłości i jej zawiedziona, gdyż dostaje tego wszystkiego za mało. Poznajemy szczegóły małżeństwa gwiazdy i  męża przytłoczonego jej rosnącą sławą. Interesująca pozycja, aczkolwiek opatrzona wieloma szczegółami. Dla mnie za dużo nazw ulic, klubów i piosenek, oraz nazwisk i godzin.

4/6

sobota, 17 maja 2014

"Zorkownia" Agnieszka Kaluga

Książka o której słyszał każdy związany chociażby pobieżnie z blogosferą. Autorka książki jest także autorką bloga o tym samym tytule. Zawsze mówiłam - po co kupować książkę, która zawiera te same treści, co blog? Przede wszystkim, żeby mieć, gdy nie prądu, internetu, a chcesz sobie przypomnieć po co żyć. Po drugie, z bloga uciekałam w dowolnym momencie, książkę przeczytałam od deski do deski.
Narratorką jest Agnieszka opisująca swoje spostrzeżenia związane z pracą w hospicjum. Robi to wyjątkowo. Prosto i dosadnie. Bez owijania w bawełnę, koloryzowania i cackania. Z drugiej strony książka jest pełna ciepła i empatii. Agnieszka jest tym typem, który pomaga bo chce, bo może, bo czuje. Nie gloryfikuje swojej osoby, zresztą nie musi bo jest aniołem. Wyciąga największe lęki i kroi je na kawałki. Częstuje nas okruchami śmierci, które każdy z nas przełykał i przełykać będzie. Nie mówi, że będzie łatwo: umierać, towarzyszyć, żegnać...
Jestem pełna podziwu za szacunek, który autorka okazuje pacjentom. Każdego traktuje indywidualnie z dużą dawką ciepła. Bohaterzy "Zorkowni" to nie kolejne przypadki, ale konkretne osoby. Żywe i czujące. Ze wstydem przyznaję, że kiedyś hospicja kojarzyły mi się z "umieralnią". Wybiórcze kontakty z pacjentami z hospicjum nieopodal mojej pracy i ta książka zmieniły ów pogląd. Hospicjum to życie. Swego czasu miałam totalną obsesję rakową. Pracowałam jako technik na radioterapii, gdzie oczywiście istniały różne przypadki, jedni pięknie się leczyli, ale inni w ciągu paru tygodni niknęli. Nie mogłam się z tym oswoić, teraz po paru latach i doświadczeniach po prostu wiem, że każdy ma swoją historię.
Poza wolontariatem autorka zdradza nam także swoje historie. Niełatwe.
Wielki plus za piękne wiersze znanych i lubianych.

To taka książka, która zatrzymuje czas i po której trzeba się otrząsnąć. 
Zamykasz ostatnią stronę i nie wiesz jak wrócić do życia, ale będzie ci łatwiej, 
bo już wiesz ile ono jest warte.

6/6 
lektura dla każdego

Zorkownia [Agnieszka Kaluga]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Blogi Agnieszki: 
 http://zorkownia.blogspot.com/
http://www.malebe.blogspot.com/

piątek, 9 maja 2014

"Zanim przekwitną wiśnie" Aly Cha

Matka i córka odbywają podróż. Jest zimno i śnieżnie, mała Yuki płacze ze zmęczenia i głodu, ale mama jest nieugięta. Ciągnie małą za sobą obiecując sen i posiłek u babci. Już od pierwszych stron odczuwamy ogrom emocji. Zmęczenie i ciekawość dziecka, strach i miłość do matki, oczekiwanie i zniechęcenie. Poznajemy Miho, smutną i surową matkę, która jednak gdzieś tam w sercu żywi miłość do dziewczynki. Docierają do celu. Asako po raz pierwszy widzi swoją wnuczkę, a po wielu latach spotyka córkę, która obiecuje powrócić zanim przekwitną wiśnie. Ale to dopiero początek podróży. Czytelnik przenosi się pięć pokoleń wstecz, aby poznać losy Michiko dorastającej w małej wiosce. Jak większość kobiet z tej miejscowości dziewczyna jest świetną poławiaczką pereł. Co dzień wybiega do portu, aby przywitać swojego ukochanego ojca, a on zawsze właśnie ją wyróżnia spośród trójki rodzeństwa. Niestety pewnego deszczowego dnia dziewczyna staje się półsierotą, a wkrótce zostaje sprzedana, by pracować jako służąca. Poza ciężką pracą Michiko jest bita i poniżana. Wkrótce poznaje Kenzaburo - księcia, w którym zakochuje się ze wzajemnością. Brzmi jak bajka, ale nią jest. Wszystko co dobre szybko się kończy, o czym boleśnie przekonuje się ta nieszczęśliwa kobieta i jej córka.


Każda z pięciu kobiet rodzi córkę, każda z nich jest kochana ze wzajemnością, ale każda z nich musi pożegnać się ze swoją miłością. Doświadczają biedy, cierpienia, poniżenia, smutku i niszczycielskich sił nałogów, czasem osobiście, czasem pośrednio... Opowieść jest smutna i wzruszająca, lecz także poetycka, malownicza i klimatyczna. Bardzo podoba mi się wątek o Michiko i Kenzaburo i nie mam na myśli tutaj wątku miłosnego, ale walkę księcia pomiędzy oczekiwaniami i pragnieniami, naciskami rodziny i walką o swoje ja. Bardzo cenne są tutaj jego dyskusje i listy do pana Mosse dotyczące wiary, przeznaczenia i marzeń:

"... rzeczy nie zawsze są takie, jak się wydają. Boże błogosławieństwo i dobroć czasami są widoczne dopiero z perspektywy czasu. Być może teraz wygląda na to, że wszystkie pana marzenia i plany zostały zniweczone, ale trudno przecież poznać całą historię, dopóki się nie zakończy, prawda? To co teraz wydaje się straszne, później może okazać się najlepszym, co mogło się przydarzyć. " 

Czytelnik poznaje historię pięciu kobiet i jej smutne zakończenie. W dniu, w którym spełnia się marzenie Yuko, spełnia się też marzenie Asako, która chciała w końcu zasnąć bez przeszkód... Życie znów zatacza koło, a my pozostajemy z pytaniami i refleksjami. Osobiście nie znoszę otwartych zakończeń, ale w tym wypadku miło jest wierzyć, że mała dziewczynka będzie żyła kiedyś w szczęściu, pomimo tych wszystkich wydarzeń. Karmicznych, losowych, życiowych? Zwał jak zwał, niestety nie zawsze chcieć to móc, my swoje, los swoje...

Zanim przekwitną wisnie [Aly Cha]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

5,5/6

sobota, 3 maja 2014

Jesteś rozważna, czy romantyczna? Rozdanie!

Z okazji majówki mam dla Was dwie książki. 
W sam raz dla romantycznej duszyczki. 
Wystarczy do siódmego maja odpowiedzieć na jedno pytanie - jesteś rozważna, czy romantyczna? 
Subiektywnie wybiorę najlepszą odpowiedź, a jeśli będę miała z tym kłopot to urządzę losowanie. 

1. Organizatorem jest właścicielka bloga, która oddaje swoje książki i pokrywa koszty dostawy. 
2. Książki są używane w stanie dobrym. 
3. Jedna osoba dostaje obie książki.
4. Odpowiedź proszę wpisać w komentarzu poniżej. 
5. Będzie mi miło, jeśli polubisz mnie na facebooku: Podwójne życie Aleksandry
6. Wyniki podam po 7 maja. 

wtorek, 15 kwietnia 2014

"Portret kobiecy" Wisława Szymborska

Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.



wtorek, 8 kwietnia 2014

"Sztuka uprawiania róż z kolcami" Margaret Dilloway


"Wymagające i nieugięte. Świetnie radzą sobie w ściśle określonych warunkach. 
Ten opis jest równie trafny w odniesieniu do mnie. 
Może właśnie dlatego tak bardzo lubię te róże."



Galilee Garner to samotna nauczycielka, której pasją jest hodowla i krzyżowanie róż. Jej marzeniem jest stworzenie idealnej róży o oszałamiającym zapachu i kolorze, która będzie wielokrotnie kwitnąć i uzyska tytuł Królowej Róż. Uzyskanie tego celu jest trudne i monotonne, ale Gal nie ma zamiaru się poddać. Przeszkodą nie jest dla niej ani praca, ani konieczność uciążliwych dializ do których zmusza ją przewlekała choroba nerek. Aby kobieta nie musiała jeździć co dwa dni do szpitala konieczny jest przeszczep, co nie jest łatwą sprawą. Nie dość, że dawców jest mało, to jeszcze pierwszy w kolejce do przeszczepu jest Mark, który choruje znaczenie krócej, to jeszcze sam przyczynił się do choroby przez nadużywanie alkoholu. Spotkania tego typa na dializach zawsze wywołują u Gal poczucie bezsilności i złości. Trudno się jej dziwić, przewlekła choroba nikogo jeszcze pozytywnie nie nastroiła od życia...

"Urodziłam się z refluksem. Oznacza to, że przejście między nerką a pęcherzem nie zamykało się tak, jak trzeba. Mama nie mogła nadążyć ze zmianą pieluszek. Skutkiem tego były ciągłe infekcje pęcherza, a potem nerek. Zanim lekarze w końcu doszli do tego, co jest nie tak, jednej nerki już prawie nie było. Miałam wtedy cztery lata, a moja druga nerka była na dobrej drodze, żeby podzielić los pierwszej, co nastąpiło, kiedy skończyłam dwanaście lat. Pierwszym dawcą była moja mama — ta nerka służyła mi dwanaście lat. Drugą dostałam od ofiary wypadku, kogoś, kto po prostu zaznaczył odpowiednie pole w swoim prawie jazdy. Ta wytrzymała tylko cztery lata, potem mój organizm ją odrzucił. Od ośmiu lat jestem na dializach. Dializa oczyszcza krew, tak jak zrobiłaby to nerka. Podpina się do żyły maszynę i krew jest przez nią przepompowywana. Są różne rodzaje dializ; tę moją trzeba powtarzać co drugi dzień. Można się dializować zarówno w nocy, jak i w ciągu dnia. Ja wolę w nocy, bo tak jest łatwiej i mogę spać. Jeśli nie przeprowadzi się dializy w odpowiednim czasie, człowiek czuje się, jakby miał grypę, a mózg nie może pracować na wysokich obrotach. Jeśli zupełnie zaprzestanie się dializowania, wszystkie organy się w końcu wyłączają i człowiek umiera."


Gal jest dziwną bohaterką. Począwszy od wyglądu, kończywszy na charakterku. Kobietę cechuje niski wzrost i sportowy styl. Przy 150 cm wzrostu nosi buty w rozmiarze 42, co musi wyglądać komicznie, skoro ja noszę taki sam rozmiar przy 180 cm wzrostu i moje stopy wydają się duże. Jest jeszcze coś co łączy mnie z Galilee - malkontenctwo. Gal wiecznie zrzędzi, denerwuje ją wszystko i wszyscy. O dziwo ma przyjaciółkę. Wysoką i kobiecą nauczycielkę plastyki, która przez swoje randki nie może być na wiecznie zawołanie przyjaciółki, co oczywiście bardzo frustruje naszą bohaterką. Gal ma też cudownych rodziców i szaloną siostrę, która pewnego dani jakby nigdy nic podrzuca jej pod opiekę swoją córkę.

Riley jest zbuntowaną nastolatką, z za mocnym makijażem i potrzebą zrozumienia. Jakim cudem znajdzie wspólny język z ekscentryczną ciotką? Jak odwieczna samotniczka zaakceptuje w domu obecność innej osoby? Czy w ogóle jest szansa aby te dwie kobiety mogły się dogadać?

Trudno oderwać się od tej książki. Wraz z bohaterką czekasz na przeszczep, na tę jedną jedyna różę i na... uczucia. Tak bardzo chciałam, żeby Gal kochała i była kochana. Nie tylko przez mężczyznę, chodziło mi głównie o jej siostrzenicę. Obie potrzebowały miłości, akceptacji i ciepła i obie nie chciały się do tego przyznać.

Cudowna opowieść o samotności,  przyjaźni, miłości, marzeniach, chorobie i pasji. Świetny metaforyczny tytuł i wciągający styl pisania. Brawo za wątek o życiu z chorobą, dializach i przeszczepach. W książce jest opis akcji nerki dla Gal, gdzie przyjaciele i pracownicy szkoły, w której ona pracuje badają się, aby sprawdzić czy mogą oddać swoją nerkę chorej. Chciałam zaznaczyć, że w Polsce nerkę od żywego dawcy można pobrać tylko od osoby, która jest krewnym w linii prostej, oraz gdy występują szczególne więzy osobiste, ale w niektórych krajach zdrowa osoba w geście altruizmu może oddać nerkę obcemu choremu.


Sztuka uprawiania róż z kolcami [Margaret Dilloway]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

5/6


środa, 26 marca 2014

"Kim byłbym bez ciebie?" Guillaume Musso

To moje drugie spotkanie z Musso. Jako, że pierwsze było powalające, spodziewałam się podobnych odczuć. Zaczyna się nudnie. Dwudziestoletni paryżanin wyjeżdża do Stanów w celach zarobkowych i językowych. Tam poznaje piękną Gabrielle i zakochuje się w niej bez pamięci. Mdło, nudno, smętnie. Piszą do siebie listy, kontakty stają się coraz rzadsze, on tęskni i cierpi. W końcu umawiają się na spotkanie, jednakże ona nie przychodzi. To doświadczenie zmienia diametralnie Martina i przeradza w twardego gliniarza. On jest taki samotny, taki skrzywdzony, ale jednak dobry chłopak. W tym momencie chciałam rzucać książką o ścianę, ale przypomniałam sobie, że jest z biblioteki. Poza tym zawsze dają im szansę i rzucam po pięćdziesiątej stronie. Dalej wątek kryminalny i to całkiem ciekawy. Archibald McLean to złodziej doskonały. Kradnie tylko cenne, podlegające idealnej ochronie przedmioty, ale nikt nie potrafi go złapać. Martin jest już o krok, ale jednak za daleko. Gdy konfrontuje się z nim twarzą w twarz spryciarz robi gliniarza "w konia" wrzucając do rzeki cenny, przed chwilą skradziony obraz. Oczywiście Martin brnie w zimną wodę, aby ratować... podróbkę... Młody policjant jeszcze nie wie, że ten złodziej nad złodzieje ponownie zbliży go do jego utraconej miłości. Jak? Przeczytajcie! Musicie, bo zakończenie książki powala, kładzie na łopatki, zadziwia, wzrusza i szokuje. Coś w stylu "miłość zwycięża śmierć", ale podane na złotej tacy. Nawet ja przez chwilę uwierzyłam w cuda. I znów zarwałam noc przez Guillaume... Niestety tylko w przenośni ;)


A szkoda, nie? Toż to totalne pisarskie ciacho. Prawie się zakochałam ;)

4,5/6

środa, 12 marca 2014

"Czyste cięcie" Theresa Monsour

W deszczowy dzień na jednej z ulic została już tylko jedna prostytutka, czeka na ostatniego klienta. Musi wypełnić swoją dzienną normę, gdyż w przeciwnym wypadku spotka się z niezadowoleniem swojego alfonsa. Ma szczęście. Niezła fura z przystojnym blondynem w środku. Trochę niemiły, ale cóż. Jeszcze jeden numer i koniec pracy. Niestety ów dzień okazał się także końcem jej życia.

Śledztwo obejmuje Paris Murphy - bystra i śliczna pani sierżant. Kobieta mieszka na barce, jest w separacji, ale sypia z mężem i zastanawia się czy do siebie wrócą. Kwestię uczuciową trochę utrudnia przystojny kolega z pracy, który ewidentnie che ją uwieść. A kto by nie chciał. Paris jest mądra, śliczna, wysportowana i zabawna. Do tego rewelacyjnie gotuje. Ciężko doszukać się u niej jakichkolwiek wad. Ale wątek uczuciowy jest tutaj poboczny, na pierwszy plan wysuwa się seria zabójstw i śledztwo, w efekcie którego śliczna policjantka zostanie żywą przynętą i spotka się oko w oko z mordercą. I to nie raz...

Mordercą jest przystojny, inteligentny chirurg plastyczny o dobrej opinii. Mąż i ojciec dwóch córek, ceniony w środowisku i pochodzący z dość znaczącej rodziny. Okazuje się, że ten mądry perfekcjonista jest postacią zagubioną, złożoną i szaloną. Dręczony przez koszmary z dzieciństwa, nawiedzany uporczywym brzęczeniem w środku głowy szuka ulgi w gwałceniu i zabijaniu. I zawsze zdobywa pewne trofeum...

Cudowna, idealna Paris i szalony morderca. Piękna i bestia, dobro i zło, życie i śmierć. Trochę za mało napięcia, książka jest dość przewidywalna, ale czyta się ją szybko i przyjemnie z małym dreszczykiem.

"Luli la luli li, szepnę ci do ucha..."

4/6

piątek, 7 marca 2014

"Kocha, lubi... żartuje?" Stefan Vögel

Dagmara wychodzi za mąż. Ale zamiast cudownego dnia pełnego euforii znajdujemy ją w stanie furii i to nie z racji brzydkiej fryzury, źle układającej się sukni, czy złamanego paznokcia. Panna młoda nie jest przejmującą się byle czym nastolatką, ale rozwódką po przejściach, która zna gorzki smak życia. Odnalezienie kartki z napisem "nie mogę" wywraca jej świat do góry nogami i skłania do przeprowadzenia wywodu na temat relacji damsko-męskich. Poglądy bohaterki są trafne i bardzo życiowe, opowiedziane prostym, ironicznym, wesołym językiem. Od razu wiadomo, że nie pisała tego kobieta ;)  Tę krótką opowiastkę czyta się szybko, przyjemnie i z uśmiechem na twarzy. Zaskakująca jest forma, bohaterka jakoby gra w sztuce. Ot, życie.

"Wiecie, jaki jest główny problem z mężczyznami? Że oprócz nich nie ma niczego innego. Są dwie płcie, a jedną z nich jesteś ty sama. To nie pozostawia zbyt dużego pola manewru, prawda? Zwłaszcza, jeśli chcesz mieć dzieci. Pan. Bóg zapewne kierował się zasadą minimalizmu: im mniej tym lepiej. Czy ci się to podoba czy nie! Dlatego mamy mężczyzn. Wyobraźcie sobie, jaka mogłaby być wasza druga połówka, gdyby Bóg miał więcej czasu: uważny, troskliwy, odpowiedzialny, opiekuńczy, uprzejmy, czuły przedstawiciel płci odmiennej. A co mamy? Mężczyzn! Gdybyście mnie zapytali, to Bóg MUSI być mężczyzną. Żadna kobieta, widząc takie efekty swojej pracy, nie położyłaby się spać siódmego dnia. W niedzielę po południu jeszcze raz przemyślałaby swój projekt."

E-booka można pobrać za darmo na stronie www.ebooks43.pl

Ocena: 5/6

niedziela, 2 marca 2014

"Nic takiego" Justine Lévy

Przede wszystkim urzekła mnie okładka. Płócienna, przez co poza ładnym wyglądem jest też miła w dotyku. Do tego moja ulubiona kolorystyka i ciekawe zdjęcie.

A w środku spotkamy smutną, samotną kobietę, która wybiera się na pogrzeb babci. W dżinsach i bez twarzy zalanej łzami, ale za to z wielkim smutkiem w środku. Na pogrzebie poznajemy jej byłego męża, jej wielką miłość i wielkie rozczarowanie. Powoli, strona po stronie Louise wprowadza nas w swój wewnętrzny, smutny, rozdygotany świat. Poczujemy to co ona, gdy dowiedziała się o chorobie nowotworowej matki. Razem z nią wrócimy wspomnieniami do początku małżeństwa. Dowiemy się jaki jest Adrien - pierwsza i jedyna miłość naszej bohaterki. Poznamy też piękną Paulę - powód rozpadu jej związku. Pewnie każdy z nas kiedyś z kimś się rozstał. Boli, boli i przestaje. Ot, życie. Ale w tej opowieści da się wyczuć totalną rozpacz i strach. Louise była uzależniona od męża i nie potrafi pogodzić się ze stratą. Pomimo tego zaczyna nowy związek z Pablem.

" Rzecz jasna nie kocham go. Myślę, że nigdy go nie pokocham, cokolwiek by zrobił, cokolwiek bo powiedział, bo miłość jest okropna, bo miłość zawsze pewna dnia się kończy, a ja nie chcę już nigdy przeżywać śmierci miłości. Nie jestem dość mocna, tak myślę, nie ma dość odwagi, nie jestem samobójczynią."

Kobieta waha się z kim chce być i czy  w ogóle chce z kimś być. Czytając ten cytat czułam się, jakby mi go autorka wyjęła z głowy:

"A może lepiej być samą? Tak, można spać w poprzek łóżka, przez całą noc jeść sucharki, słuchać w kółko sto razy pod rząd tej samej piosenki, chociaż nie ma wtedy pieszczot, nie ma głaskania, nie, z pewnością nie jest lepiej, wyciągnąć ramiona w wielkim łóżku i nie znaleźć nikogo, nawet kogoś, kto mnie denerwuje, nawet kogoś, kto budzi mój niesmak, nikogo, nie, tak z pewnością nie jest lepiej, potrzebują, żeby ktoś się mną zajmował, kochał mnie albo budził mój niesmak, albo mnie denerwował, albo rozśmieszał, ale też żeby mieć święty spokój, czego potrzebuję bardziej, żeby mnie ktoś kochał czy żeby mieć święty spokój?"

Gdyby miała dziecko, wiedziałaby, że już nigdy nie będzie tak na prawdę sama i nie znana świętego pokoju. Gdy jestem bez córki to mam ją w sercu i głowie zawsze, ale nasza bohaterka nie ma dzieci, bo... i tutaj książka jest coraz smutniejsza. Opowieść o uzależnieniu od leków i leczeniu przeraża, ostrzega i skłania do refleksji. Tak niewiele potrzeba do szczęścia, ale też niewiele trzeba do nieszczęście, do poczucia totalnej beznadziei, bezsensu i samotności.

Pomimo lakonicznego języka powieść jest bardzo emocjonalna, trochę przygnębiająca, ale jak na stos zawartych w niej smutków dziwnie ciepła. Z jednej strony drażniły mnie wielowątkowe zdania, gdzie ja z jednego zrobiłabym dziesięć wstawiając w miejsca przecinków kropki. Z drugiej strony książka stanowiła pamiętnik zagubionej kobiety, więc ów chaos niezmiernie tam pasował. Opowieść tej młodej, fracuskiej pisarki zdobyła ogromne zainteresowanie czytelników. Ciekawy styl pisania sprawia, że na pewno sięgnę jeszcze po inne pozycje tej autorki.


5/6

niedziela, 23 lutego 2014

"Sekretna hawajska metoda przebaczania i akceptacji" Wojciech Filaber

Każdy w nas ma w sobie magiczną moc, za pomocą której może dokonać czarów. Nie chodzi tutaj o wyciąganie królika z cylindra, ale o działanie na najcenniejszą rzecz jaką posiadamy - nasz umysł. Pewnie słyszeliście już nie raz, że jest on jak gąbka, czy też ogród, w którym zbieramy, to co siejemy. W szarej codzienności ciężko jest zbierać same dobre myśli i naturalną koleją rzeczy jest gromadzenie żalów, pretensji i kolekcjonowanie złych wspomnień.

"Każdy odpowiedzialny jest za myśli i przekonania, które sam wytwarza w swoim umyśle i za wszelki nieład, który w nim przechowuje. W celu pozostania przy źródle i odrzucenia nieświadomych treści, powinno się oczyszczać własne wnętrze, aby pozostać w łączności z własnym źródłem bycia. Wszelkie wspomnienia, przekonania i negatywne uczucia, które umysł wykreował w stosunku do innych ludzi, mogą również przyczynić się do powstania wewnętrznego konfliktu."

Tajemnicza nazwa Ho' oponopono w przetłumaczeniu na polski brzmi trochę przystępniej i oznacza "mentalne oczyszczanie". Rytuał ów opiera się na przekonaniu, że poprzez uwolnienie własnego wnętrza od nabytych percepcji jesteśmy w stanie wpłynąć na zewnętrzne czynniki życiowe. Nadrzędnym celem tej metody jest uwolnienie się od lęków i oczyszczenie umysłu z niekorzystnych nawyków, schematów myślenia i sposobów postrzegania. Poza doświadczeniami życiowymi, brany jest pod uwagę także dług karmiczny, od którego możemy się uwolnić. A wszystko to poprzez stworzenie stanu "Zero" w naszym wnętrzu. Ów stan osiągamy, gdy jesteśmy wolni od negatywnych wspomnień i wszelkich ograniczeń. Osobiście uważam, że dla osoby prowadzącej normalne życie (to znaczy nie mogącej oderwać się od rzeczywistości poprzez całodzienne medytowanie, modlitwę czy inną formę pracy nad sobą i z sobą), taki stan może być trudny do osiągnięcia poprzez blokady wytworzone z racji wychowania w rodzinie i społeczeństwie, oraz towarzyszący nam codzienny stres. Natomiast autor przekonuje nas, że ów stan jest do zdobycia poprzez powtarzanie prostej mantry. Dacie się przekonać? Myślę, że warto spróbować, zważając na fakt, iż Pan Wojciech stosuje tę metodę osobiście, a kulturę hawajską zagłębia od 2004 roku, kiedy to pierwszy raz odwiedził Hawaje. Autor ukończył studia z dziedziny psychologi.

Dużym plusem tego poradnika jest prosty, nie nużący język, pozbawiony wyszukanego słownictwa. A minus jest następujący: niczego nowego się nie dowiedziałam, sekretna metoda jest jak każda inna stosowana w psychologii: uwolnij umysł, powtarzaj to samo, aż uwierzysz, myśl pozytywnie i będziesz szczęśliwy. Niemniej karmię czasem owymi przekazami swój umysł, mając w nadziei, że mimo braku wewnętrznych przekonań dobre rady pozostaną w mojej podświadomości.

3/6

Serdecznie dziękuję autorowi za egzemplarz książki!

Sekretna hawajska metoda przebaczania i akceptacji. Huna i Ho’oponopono [Wojciech Filaber]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

niedziela, 16 lutego 2014

"Zaklinacz czasu" Mitch Albom

Książkę stanowią trzy odrębne opowieści, łączące się ze sobą tematycznie. Jedna to historia starożytnych czasów, tych gdy ludzie nie mieli zegarków i kalendarzy. Wyobrażacie to sobie? Jestem zakręconą osobą, nigdy nie wiem, który dziś jest, czasem nawet mam wątpliwości co do miesiąca, ale życie bez zegarka to jakiś koszmar. Rano budzi mnie dźwięk, jajko gotuję 5 minut wsadzone do wrzątku, makijaż zajmuje mi kwadrans, pracuję pięć godzin, śpię 3, albo 8 itd. Jak można nie odliczać, nie wiedzieć, nie planować. A kiedyś mogli! Aż w końcu ktoś zaczął kombinować, obserwować fazy księżyca, wbijać w ziemię patyki, liczyć krople. Do czego go to doprowadziło?

Dwie opowiastki są zapisane w czasach współczesnych. Sarah to zakompleksiona nastolatka. Bardzo mądra, trochę za gruba, nie wierząca w siebie, za to pragnąca miłości, akceptacji i czułości. Poznajemy ją w momencie przygotowań do randki, gdy czas płynie za szybko podczas kolejnych zmian ubrań, suszenia spodni i wykonywania makijażu. Znacie te podniecenie, szykowanie się, myślenie, wyobrażanie, oczekiwanie i napięcie? Znacie też to rozczarowanie, gdy okazuje się, że nic z tego, i ten ból, gdy wiemy, że dla kogoś jesteśmy nikim. Gdy leżysz na łóżku zatopiona w smutku i rozpaczy to każda minuta wlecze się niemiłosiernie, żeby jeszcze mocniej uświadomić marność istnienia.

Z kolei Victor lubi swoje bogate, miłe życie. Dla niego wiadomość o śmiertelnej chorobie to cios powodujący poczucie niedowierzania, bezsilności i wściekłości. Ale ten bogaty mężczyzna wie, że nie ma problemu, którego nie da się rozwiązać i wpada na szalony pomysł. Tylko, że zapomina o konsekwencjach, jakie jego czyn może wywołać.

Na pewno macie wrażenie, że czas płynie za szybko gdy robicie coś fajnego i wlecze się, gdy cierpicie i czekacie. Pewnie często myślicie: dlaczego teraz?! Autor odpowiada:

Nigdy nie jest za późno ani za wcześnie. Jest dokładnie wtedy, kiedy trzeba.

A resztę doczytajcie. Bardzo fajna opowiastka skłaniająca do refleksji. 5/6

Zaklinacz czasu [Mitch Albom]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

środa, 12 lutego 2014

"Położna. 3550 cudów narodzin." Jeannette Kalyta

Tytuł zaczyna się od słowa położna. Na okładce nazwa tego pięknego zawodu jest napisana dużymi, czerwonymi literami. To położna pomaga w porodzie i wita dziecko na świecie, uczestnicząc w tym zwykłym, niezwykłym cudzie. A Jeannette sama jest cudem. Ta urodziwa kobieta jest silna, uparta i otwarta na życie. Z jednej strony rzetelność i zdrowy rozsądek, z drugiej wiara w to, co niewidoczne, intuicja, medytacje, anioły i dobra energia. Jestem pod dużym wrażeniem tej niesamowitej kobiety.

A potem 3550 cudów. Liczba robi wrażenie, nie? Trochę obawiałam się szczegółowych opisów rozwarć na ileś palców, rozerwanego krocza, zakrwawionej podłogi i innych uroków porodu. Autorka opisuje porody z wyczuciem smaku, prawdziwie, ale nie nachalnie. Przedstawia różnych rodziców, o odmiennej osobowości, kulturze i przekonaniach. Spotkamy ludzi miłych, nieprzyjemnych, religijnych, nieśmiałych, odważnych, gadatliwych, małomównych. Kobiety rodzące w domu, w szpitalu, na łóżku, w wodzie, na podłodze. Krzyczące, milczące, mówiące, śmiejące się, wyzwolone seksualnie i z zahamowaniami. Dzieci przychodząca na świat spokojnie i bez problemu, ale też te, którym towarzyszą różne komplikacje. Historie smutne, wesołe, optymistyczne, niepokojące. Prawdziwe.

Poza autobiografią najsłynniejszej polskiej położnej i historiami narodzin książka przedstawia reformę polskiego położnictwa. Wiem, że nie tylko Jeannette widzi w rodzącej równą sobie kobietę i cieszy mnie fakt, że polska ochrona zdrowia jest coraz bardziej zorientowana na pacjenta, ale w książce możemy przeczytać, że nie zawsze tak było. Nie każda pielęgniarka, położna i lekarz chce zmian, nawet, jeśli one są korzystne i dobre. Gdy nasz bohaterka umieściła dziecko na brzuchu położnicy, nie spotkała się z przychylnością, wręcz przeciwnie... Miło by było, gdy książkę przeczytały polskie, pracujące położne... Osobiście mam dobre doświadczenia, ale rodziłam przez cesarskie cięcie, więc nie wiem jak byłoby to podczas porodu siłami natury.

Ta pełna dobrych emocji książka napisana jest prostym, spójnym i przystępnym językiem, ale treść nie jest nudna i monotematyczna. Poza porodami i pracą, spotkamy się z opisami trudów życia codziennego. Przesłanie jest proste - chcieć to móc.

Dodałabym tylko chociaż parę fotografii Jeannette, takich jak ta na okładce. Śliczna kobieta z uroczym bobaskiem to piękny widok, którego nigdy mi dość.

Położna. 3550 cudów narodzin [Jeannette Kalyta]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE
5,5/6

poniedziałek, 10 lutego 2014

Ciasto marchewkowe


Składniki:


2 szklanki mąki
1 szklanka cukru
3 jaja
pół szklanki oleju
łyżeczka proszku do pieczenia
opakowaniu cukru waniliowego
3 starte marchewki
pół szklanki soku owocowego
łyżeczka przyprawy do piernika 
pół łyżeczki soli


Żółtka oddzielamy od białek. Do żółtek dodajemy cukier i olej. 
Miksujemy stopniowo dodając mąkę z proszkiem do pieczenia i przyprawą. 
Jeśli mamy w domu jeszcze kogoś do wykorzystania to dajemy mikser,
a sami smarujemy formę tłuszczem i posypujemy bułką tartą. 


Jeśli ciasto wychodzi za gęste i ciężko się je miksuje to można dodać trochę soku, 
ale nie za dużo, bo jeszcze będą białka!
(świetny jest ananasowy z puszki z owocami, ale sprawdzi się każdy inny owocowy). 

Dodajemy startą marchewkę i mieszamy łyżką
(ja posypuję marchew kurkumą, która jest niewyczuwalna, a nadaje fajny kolor i działa antynowotworowo)
W osobnym naczyniu ubijamy białka z solą na sztywno, po czym dodajemy je do cista i mieszamy. 

My robimy ciasto w dwóch wersjach, tak jak wyżej,
albo z dodatkiem kakao i orzechów (dwie garści pokrojonych, włoskich sypiemy na górę) 

Pieczemy 45 minut w temperaturze 180 stopni. 


czwartek, 6 lutego 2014

"Wszystko na słowa" Asia Press

Nie wiem kim jest, skąd jest i jak wygląda. Wiemy, że umiera. Kolejne osoby mówią o niej, dodając fakty o jej ubiorze, cienkich włosach, chudej sylwetce w rurkach i szpilkach. Przede wszystkim jednak mówią, że umiera, niektórzy ze zdziwieniem, inni obojętnie, ktoś tam się przejmuje, większość umywa ręce. Bezimienni, jednak domyślamy się kim są: mniejsza to córka, główny to mąż, fachowiec jest lekarzem, bliska najlepszą przyjaciółką, stara matką. Od nich właśnie uzyskujemy obraz kobiety eleganckiej i zadbanej, idealnej pani domu, mądrej i sympatycznej, matki miłej córki i żony niekochanej przez męża. Bardzo przypadły mi do gustu te monologi poszczególnych osób, ukazujące ich odrębność, osobowość i sposób postępowania. Autorka pisze wspaniale. Prosto, bez zbytecznych metafor, pierdół słowotwórczych, a jednak z szeroką gamą słownictwa i uczuć. Różnych. Bo to nie jest bajka o miłości. To bajka o bólu i umieraniu.


Wszystko na słowa [Asia Press]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

W drugiej części dowiadujemy się, że umierającą kobietą jest Jane. Jane, która nie je, nie pije, tylko czeka umierając. Z miłości? A może to brutalność życia, przerażająca rutynowa codzienność? A może czytelnik powinien zdecydować dlaczego ładna kobieta, nie obarczona żadnymi życiwymi traumami zdecydowała, że już nie chce żyć.

Jest jeszcze Ro. Mężczyzna z akcji internetowej, z maila, a gadu. Ten, któremu ona powierza siebie. Opowiada mu o banałach dnia codziennego, o smutkach i radościach, o tym co chciałaby, aby zrobił jej w łóżku. Rodzi się między nimi intymność, przywiązanie i miłość. Temat stary jak świat, odkąd zaistniał w nim internet. Czy można zakochać się tylko ze sobą rozmawiając, tylko widząc swoje zdjęcia, tylko pisząc? Czy to miłość, czy ułuda? Czy fakt, że ona myśli tylko o nim, żyje patrząc na świat jego oczyma, śpi z jego perfumami na nadgarstku, opowiada mu o każdym szczególe swojego życia nic nie znaczy? Znaczy.

Autorka bawi się słowami w sposób zamierzony i przemyślany. Porusza czytelnika, pyta "a ty, co byś zrobiła?" Co uczyniłabym jako córka, matka, przyjaciółka Jane? I jako ona sama. Bardzo przeżyłam tę książkę. Nie uroniłam ani jednej łzy, ale przeżywałam, myślałam i umierałam.


"Wiesz, umierać można na wiele sposobów i do skutku. Można
też umierać dla siebie, dla innych, nawet za innych. Ten tekst jest
wieloznaczny, o to przecież chodzi, niech słowo podąża za sceną.
Muszą być niedopowiedzenia, niejasności, aby horyzont interpretacyjny
był szerszy. Może warto dopytywać, co jeszcze – poza tym,
co już wiemy – bohaterowie chcieli nam przekazać? A czego nam
nie powiedzieli? I dlaczego? Słowo jest ważniejsze niż pobieżny,
wpisany w niego, sens. Oni żyją w swoich słowach, dla tych słów,
między słowami. Mają alfabet, kody, szyfry…" 

Dziękuję autorce za bezpłatny egzemplarz
i Marcie za przekazanie!

5/6

niedziela, 2 lutego 2014

"Siostra" Rosamund Lupton

Beatrice dowiaduje się o zaginięciu młodszej siostry. Składa zeznania i robi wszystko, bo odnaleźć Tess. Dziewczyna wkrótce zostaje odnaleziona. Martwa. Okazuje się, że urodziła martwe dziecko. Beatrice wiedziała o ciąży, a nie o porodzie. Jej zdumiona i zrozpaczona. Ale też zdeterminowana i uparta. Kiedy wszystko wskazuje na to, że młoda kobieta w depresji popołogowej, zrozpaczona ze względu na śmierć dziecka popełniła samobójstwo, tylko jej starsza siostra temu nie wierzy. Wie jak bardzo Tess kochała życie. Ona była artystką, optymistką, szaloną istotą, która nie przejmowała się błahostkami i czerpała z życia ile się da. Jej obrazy pełna barw i uczuć były tego dowodem. Jej młodsza siostra nie mogła się zabić. Beatrice uważa, że została zamordowana. Początek obiecujący, do połowy ciekawi, jednak potem zwyczajnie się wlecze. Zaskoczeń i ekscytacji brak, w połowie można zorientować się, jakie będzie zakończenie. Obietnica na okładce mówiąca o mroczności i wzruszeniach też połowiczna. Wzruszyć się można, mroku tutaj trzeba szukać ze świecą.

Siostra [Rosamund Lupton]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Podobają mi się bohaterowie z Beatrice na czele. Są mocno określeni, autentyczni, odrębni i przekonujący. Policjant, lekarz, sekretarka, matka i przyjaciele sióstr, każdy jest inny, każdy ma swoją osobowość, każdy jest ciekawy. W powieści odnajdujemy polski wątek w postaci prostej Kasi, ciężarnej przyjaciółki Tess. Niestety, jak to wśród zagranicznej literatury bywa Kasia jest naiwną, dziewczyną do bicia, w mini i szpilkach, chociaż ogólny wydźwięk tej bohaterki jest pozytywny. Dobra, naiwna, miła dziewczyna.

Ta książka to taka trochę straszna obyczajówka, będąca zapisem siostrzanej miłości i smutku po stracie ukochanej osoby. Thrillerem bym tego nie nazwała, nie mniej czyta się przyjemnie, ze względu na lekki język i ciekawą narrację, stanowiącą jakoby list do zmarłej siostry. Bardzo ciekawe zakończenie. Mordercę obstawiałam, ale nie widziałam, że prawnik... Tego wam powiedzieć nie mogę :)

4/6

piątek, 31 stycznia 2014

"Ludzkie dzieci" Phyllis Dorothy James

Na świecie dzieje się coś złego, ludzie stracili zdolność prokreacji, wskutek czego drastycznie spada liczba osób zamieszkujących ziemski glob. Ponad to rządy Xana pogrążają Anglię w mroku. Przymusowa śmierć starszych osób, nieludzkie traktowanie w więzieniach, zakazy i nakazy, świat schodzi na psy... A raczej na koty, które bywają.... chrzczone. Do tego lalki zamiast dzieci w wózkach.
Jako dziecko miewałam serię snów, widząc sobie jako staruszkę w innym, dziwnym, świecie. Z reguły był to świat wysoce skomputeryzowany i zmechanizowany. Czasem mieszkałam w podziemiach z racji zanieczyszczonego powietrza, czasem obsługiwały mnie roboty, innym razem żyłam pięćset lat. Wiele z moich dziwnych znów ktoś już opisał, więc widać nie tylko ja mam taką fantazję ;) Niemniej zawsze interesowały mnie książki z jakąś tam wizją świata. Tutaj wizja była niesamowita, książka obiecująca, napis na okładce zachęcający, ale zabrakło wszystkiego.


W tej opowieści nie ma żadnych zwrotów akcji, napięcia i oczekiwania. Książkę cechuje powierzchowność i nuda. Za dużo w niej szczegółów, nauki, informacji i pesymizmu. Bohaterów w bród, może nawet zbyt wielu, akcja zerowa, tylko sama końcówka troszkę wciąga. Zakończenie zupełnie nieprawdopodobne. Szkoda czasu.

2/6

czwartek, 30 stycznia 2014

"Wrócę po Ciebie" Guillaume Musso

Tandetna okładka i okropny tytuł. Odłożyłam na półkę z myślą "jakby mi się bardzo nudziło..." Książka stała tam raptem parę dni podczas, których ciągle się ten Musso przewijał gdzieś na stronach internetu z dobrymi opiniami. Niechętnie sięgnęłam i... zarwałam noc.

Oglądaliście "Dzień Świstaka"? Jeśli nie, to w filmie główny bohater przeżywa ponownie ten sam dzień, tak samo jak Ethan w powieści Musso, z tym, że tutaj to tylko trzy dni. Czy wiedząc co nas czeka w danym dniu jesteśmy w stanie czynić tak, aby uniknąć niepowodzeń. Czy da się wygrać z przeznaczeniem? Czy w życiu kieruje nami los, Bóg, karma, przypadek?

Ethan jest znanym i cenionym psychologiem, dzięki któremu setki osób odzyskało chęć życia. Prowadzi prywatny gabinet na Wall Street, pisze książki "uwodzące Amerykę", jest na okładce "New York Times", spędza noce w towarzystwie pięknych kobiet. Posiada jacht, najdroższe ubrania i gadżety. Wydaje się, że ma wszystko czego potrzeba. Czyżby?

Ethana poznajemy skacowanego, z piękną kobietą u boku, spieszącego na wywiad telewizyjny. Później przyglądamy się dziwnym przypadkom w jego życiu, samobójstwo młodej dziewczyny, ślub jedynej kobiety, którą kochał, brutalne pobicie, szpital, kulka w klatkę. Po czym nasz bohater się budzi i zaczyna tę samą historię walcząc z przeznaczeniem. Odzyskanie miłości ukochanej, rodziny i własnego życia w jeden dzień to trochę za dużo, nawet jak na człowieka, który "uwiódł Amerykę". A kiedy ów dzień przebiega po raz trzeci i ma się ku końcowi, kiedy wszystko zdaje się cudownie kończyć, następuje zwrot akcji i nieprzewidywalne, ciekawe zakończenie, z moim ulubionym wątkiem.

Powieść napisana jest lekkim językiem, czyta się szybko nie widząc upływu stron i godzin. Ja zorientowałam się o trzeciej w nocy, gdy ją skończyłam. Teraz sąsiadka mnie przeklina, że ma w domu bałagan przez tę książkę. Na prawdę wciąga! Znudził mnie tylko dwustronicowy wątek karciany, z którego nic nie zrozumiałam.

Jedyny minus jest taki, że jednak, gdzieś tam w tle jednak czuje się schematyczność postaci i lekki banalik. Nie rozumiem też motta z książki "Cień Wiatru" na pierwszej stronie tej powieści. Poza tym rewelacja. Na pewno przeczytam coś jeszcze tego autora.

5/6


środa, 29 stycznia 2014

"Małżeństwo we troje" Éric-Emmanuel Schmitt

Schmitt to autor, któremu pozostanę wierna na zawsze, a jego książki mam nadzieję przeczytać ponownie za parę lat. Dzieje się tak dlatego, że człowiek ten pisze mądrze. Jego słowa skłaniają do refleksji, rozmarzenia i wzruszeń. Zbiór opowiadań umieszczonych w książce "Małżeństwo we troje" zawsze dotyczy miłości, ale nigdy nie są to romantyczne bzdury, za to w każde opowiadanie wywołało w moim mózgu efekt domina, gdzie jedna myśl popycha drugą, aczkolwiek nie mam za złe autorowi mętliku w głowie.

"Jak wyglada życie, które warto przeżyć? Istnieje tyle odpowiedzi na to pytanie, ilu ludzi na ziemi. Nigdy nie zaakceptuję tego, by ktoś miał decydować o tym za mnie lub za innych. Jeżeli dwie osoby godzą sie na to, wydaje mi się to podejrzane. Począwszy od trzech osób przeczuwam dyktaturę."

"Dwóch panów z Brukseli" to historia małżeństw zawartych tego samego dnia w jednym kościele. Jedno legalnie, pośród gości i Boga, z przysięgą na ustach. Drugie w przedsionku kościoła, w ukryciu i bez świadków. Pierwsze to akt miłości kobiety i mężczyzny, drugie to akt miłości dwóch mężczyzn. Fabuła nie ma tu nic do rzeczy, chociaż też jest ciekawa. Najważniejsze są pytania postawione przez autora między słowami. Czy miłość osób tej samej płci, może być porównywalna do miłości kobiety i mężczyzny. Czy homoseksualne pary powinny mieć dzieci? Przyznam szczerze, że w tej kwestii nie jestem w stanie jednoznacznie określić swojego położenia. Jako tradycjonalistka mówię nie, jako kobieta i matka, niegdyś wolontariuszka, myślę - tak. Lepiej, żeby dziecko miało dwóch kochających ojców, niż nikogo. Twardy orzech do zgryzienia i pewnie zostanę gdzieś pośrodku do końca życia.

Małżeństwo we troje [Eric-Emmanuel Schmitt]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
Mężczyzna popełnia samobójstwo parę dni po tym, gdy ginie jego pies. Okazuje się, że ten szorstki człowiek, z pozoru bardziej kochający zwierzęta, niż ludzi przeżył wiele, a to właśnie czworonogi przyjaciel uratował jego życie i człowieczeństwo. "Pies" to wzruszająca i zaskakująca opowieść o życiu, miłości i śmierci.

Pewna wdowa poznaje odpowiedniego kandydata na męża. Nie jest bogaty, ale nie jest biedny, nie jest przystojny, ale nie odpycha, po wielu latach oświadcza się i jej, a ona szczęśliwa jest baronową. Jednak zgodnie z tytułem - "Małżeństwo we troje" w ich życiu jest ktoś jeszcze i nie jest to kochanka czy kochanek. Trzecią osobą jest zmarły mąż, kompozytor.

Z racji tematyki strzałem w dziesiątkę powinno być dla mnie "Serce w popiele". Początek uderzył mocno. Matka nie znosi swojego syna, a bardziej kocha siostrzeńca - chorego chłopca, który czeka na przeszczep serca. Jej syn ginie. Odchodzi bez pożegnania i pojednania, zostawiając innym swoje narządy. W ten sam dzień jego kuzyn dostaje nowe serce. Przepisy zabraniają informowania rodziny, czyj jest ten narząd, ale myśl nasuwa się sama. Co czuje matka, która pochowała swoje dziecko, nie pogodziwszy się z nim, wiedząc, że jego serce bije w innym ciele? Jako matka byłam wstrząśnięta. Jako zwolenniczka przeszczepów miałam cały dzień na refleksję.

"Dziecko upiór" to krótka opowieść, która wymierza policzek. Nie sposób przeczytać jej bez emocji i refleksji. Osobiście uważam, że aborcja zawsze pozostawia ślad, a nienarodzone dziecko nie pozwoli o sobie zapomnieć. Są choroby, z którym można żyć, czasem jakoś tego życia jest obniżona, ale to zawsze jest życie.

Tematyka świetna, opowiadania bardzo emocjonalne i zaskakujące, jednak czegoś mnie w nich brak. Gdzieś tam przeciera się subtelny banał, a czasem zbytnia infantylność.

4/6

sobota, 18 stycznia 2014

"Zabójca" Maria Nurowska

Spotykasz dziennie klikadziesiąt osób i wobec większości przechodzi obojętnie. Ale czasem ktoś wydaje ci się ciekawy, albo dziwnie bliski. Nie chodzi tutaj o pociąg fizyczny, ani o specyficzne "to ten, to ta". Chodzi o tę zagadkę w człowieku, obietnicę bogatego wnętrza, jakieś przeczucie pcha cię bliżej i każe gnać. Tak właśnie zrobiła Asia spotykając w przedziale Adama. Jechała do Zakopanego w celu napisania reportażu o niesłusznie aresztowanej salowej, ale okaże się, że poza tą sprawą będzie jej dane zająć się zupełnie inną kwestią. Mężczyzna wzbudza jej uwagę już w przedziale, ale kiedy klęczy na peronie z uniesionymi dłońmi Asia dostrzega w nim zagadkę do rozwiązania. Śledzi go, rozmawia, zdobywa zaufanie i staje się posiadaczką niezwykłych zapisków, które stanowią dzienniki. Smutne, bo opowiadające o niesłusznym oskarżeniu i więziennym życiu. Ten dziennik to dla mnie najlepsza część książki.

Opowieść wciąga, czytasz i chcesz poznać Adama, chcesz widzieć czy na pewno został niesłusznie oskarżony, czy może jest zabójcą, ale niestety brakuje chociażby minimalnego napięcia, bo wiesz, że on jest niewinny. Wiesz też, że Joanna się w nim zakochuje i spodziewasz się, kto zabił jego siostrę. Przerzucasz parę stron i nagle, jak w tanim romansie Aśka doznaje oświecenia. Wyznaje Adamowi, że się zakochała, idą do łóżka, w góry i na narty. Po czym książkowo, schematycznie, przewidywalnie w gazecie pojawia się artykuł a Adamie, co prawda bez nazwiska, ale tak napisany, że wszyscy sąsiedzi mogą się domyśleć kto jest jego bohaterem. Adam się obraża, Asia orientuje się o możliwości zadzwonienia po paru tygodniach, on nie odbiera, ona go szuka i w końcu megawielki happy end. Litości!

Do momentu nagłego, uczuciowego objawienia byłam powieścią zachwycona, potem już czekałam na wiadome zakończenie, dlatego ciężko mi jednoznacznie ocenić książkę. Jak na miłosną historię dla kobiet - piątka, jak na Nurowską - trója. Gdyby to napisał ktoś inny powiedziałam, że świetna, ale od Pani Marii wymagam wiele, gdyż jest jedną z moich ulubionych autorek. Nie mniej polecam.

4/6

"Powrót do Missing" Abraham Verghese

Pamiętam ciężki wybór, kiedy to Księgarni Victoria wybór książek przewyższył sumę w moim portfelu i musiałam coś odłożyć. Pierwszą myślą była właśnie ta powieść. Gruba jak trzy książki, więc pewnie nudna. Wyobrażałam sobie opisy przyrody, budynków i kosmyka włosów. Bałam się takiej opasłej powieści, ale okładka i opis spowodowały, że odłożyłam inną na rzecz tej. I to był bardzo dobry wybór!

Ta wielowątkowa opowieść tocząca się wokół życia bliźniaków jest dopracowana w każdym calu. Opisy nie nużą, bohaterowie są ciekawi, a akcja nie pozwala odłożyć książki.

Wszystko zaczyna się od zagadkowej nieobecności siostry Mary Joseph Praise na bloku operacyjnym. Ta niezastąpiona instrumentariuszka jak nikt inny potrafiła porozumieć się z doktorem Stonem, nieomal czytała mu w myślach, więc jego zdenerwowanie było zasadne. Powiedział, że on operował nawet po amputacji palca, ale nie wiedział wtedy, że zakonnica właśnie... rodzi. W męczarniach i przedwcześnie. Gdy do niej dotarł, chciał ratować jej życie kosztem dziecka. Na szczęście w porę przybyła Hema, równie zaskoczona, jak cały personel szpitala Missing. Lekarka zajmuje się porodem, jak się okazuje bliźniaków, ratuje dzieci, ale na uratowanie zakonnicy było już za późno. Zrozpaczony Stone opuszcza Etiopię, a Hema i zakochany w niej lekarz Gosh zajmują się wychowaniem bliźniąt. To dopiero początek, a już można zauważyć dokładne, ale ciekawe opisy, rewelacyjne relacje operacji i zabiegów medycznych, świetną charakterystykę postaci, dzięki której nieomal widzi się energiczną, mądrą dużą, ale piękna Hemę, czy poczciwego, niezbyt przystojnego Gosha. Wystarczy parę zdać, ale "widzieć" poszczególnych bohaterów.

Wkrótce okazuje się, że młodszy bliźniak Shiva ma kłopoty z oddychaniem, ale jego przybrani rodzice czuwają przy nim i truchlejąc o jego życie zwalczają najgorszy okres. Bracia mają szczęśliwe dzieciństwo, dorastają, uczą się i bawią. Są kochani i uwielbiani przez wszystkich, szybko okazuje się, że wychowanie i dziedzictwo obdarowało ich medycznymi talentami. Powoli wkraczają w dorosły świat, mając inne podejście do życia i kobiet. Jak to w życiu bywa, to właśnie kobieta zaważy na późniejszych latach i życia. Ale nie zdradzę w jaki sposób, aby zachęcić was do czytania. Niemniej będzie tutaj miłość, seks, choroba, śmierć, tęsknota, oczekiwanie, samotność, wojna, emigracja i zaskakujący finał, w którym bracia, można powiedzieć zostaną jednością na zawsze....


Powrót do Missing [Abraham Verghese]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Opowieść ta nie jest jednak tylko historią dwóch braci. To opis biedy. Nie tylko tej dotyczącej kwestii materialnych, ale także biedoty umysłu, gdzie matka własnoręcznie wykonuje nacięcia na twarzy córki, a potem wzywa rodzinę, by zrobić coś jeszcze gorszego. Wątek obrzezania kobiet jest mi znany nie od dziś, czytałam o nim kilkakrotnie i zawsze powoduje uczucie mdłości i oburzenia. Książka opowiada o medycynie, takiej przez duże M, gdyż lekarze pracujący w szpitalu Missing walczą o życie ludzi, bez względu na ich statut społeczny, rasę czy przekonania polityczne. Placówka, w której pracują jest biedna i utrzymuje się z datków baptystów.

Całym sercem polecam. Poznajcie szlachetnego, romantycznego Mariona i specyficznego Shivę, poznajcie ich przybranych rodziców, nianię, znajomych i Genet - dziwną, próżną dziewczynę, córkę zabobonnej matki. Zatopcie się w upalnej, deszczowej Etiopii i bądźcie świadkami operacji w szpitalnym Missing, bo autor opisuje je tak realistycznie, że nieomal poczujecie zapach krwi.

6/6